Romuald Szubra > Gazeta Kołomyjska nr 2 (16) 1997
DZIEJE ? R E P A T R I A N C K I E "
(I NIE TYLKO )
CUDOWNEGO OBRAZU
M A T K I BOSKIEJ K O L O M Y J S K I E J
W nawiązaniu do artykułu p. prof. Ryszarda Brykowskicgo pt. "Legenda i rzeczywistość obrazu Matki Boskiej z Kołomyi" zamieszczonego w "Gazecie Kolomyjskicj" nr 1/15 styczeń-marzec 1997, pragnę wyjaśnić pewne faklt związane z przywiezieniem cudownego obrazu z Kołomyi na teren obecnej Rzeczypospolitej Polskiej, tak aby "legenda" przywiezienia tego obrazu na teren obecnej Rzeczypospolitej, jak pisze w swym artykule p. prof. R. Brykowski przestała być legendą, a stała się historią cudownego obrazu Matki Boskiej Kołomyjskiej.
Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że choć sam nic jestem rodowitym Kołomyjaninem /urodziłem się we Lwowie/, ale korzenie moje pochodzą z Kołomyi, skąd pochodzi moja matka Aleksandra z domu Kossowska, rodzona siostra Petroneli Kossowskiej i Zuzanny Perejmy z domu Kossowskiej. Rodzina Kossowskich od wielu pokoleń zamieszkiwała w Kołomyi, była to bardzo liczna patriotyczna rodzina, której cześć w czasie okupacji bolszewickiej została wywie/Jonu na Sybir / wyrokami dożywotniego zesłania, za udział w patriotycznych organizacjach działających w Kołomyi (byli to Marian Kossowski, Władysława Kossowska i Zenon Tchórzewski), cześć w ostatniej chwili wyjechała na tereny nowej Polski Do nich należeli: Petronela Kossowska, Zuzanna Perejma z domu Kossowska, Adam Kossowski / rodziną (żoną Julią i dziećmi Zbigniewem, Danutą i Ewą), Jadwiga Czerniatowicz z domu Kossowska, Maria Tchórzewska z domu Kossowska, Aleksandra Szubrowa z domu Kossowska z rodziną (mężem Stanisławem i dziećmi Ewą i Romualdem). Ci ostatni repatriowali się nie z Kołomyi, ale ze Lwowa, dokładnie z Brzuchowic, gdzie zamieszkiwali na stale przez ostatnie 8 lat przed wybuchem II wojny światowej. W czasie trwania 11 wojny światowej, ze względu na ogromny brak żywności we Lwowie dzieci Aleksandry, tzn. Ewa i (ja) Romuald, większość czasu przebywaliśmy w Kołomyi u naszej cioci Petroneli Kossowskiej, która sama prowadziła gospodarstwo rolne. Była to osoba nadzwyczaj odważna, pracowita, nadzwyczaj dobra, religijna i ogromna patriotka, która wielokrotnie ryzykowała życiem dla ratowania \ pomagania innym Polakom i Żydom, czy to w czasie okupacji hitlerowskiej, czy okupacji bolszewickiej. Pamiętam, mimo że byłem małym chłopcem, szereg takich wypadków, które do dziś mrożą mi krew w żyłach, ale są to opowieści na inną okazję. Chciałbym jeszcze zaznaczyć, że ciocia moja Petronela była moją chrzestną matką, a jako osoba bezdzietna cale życie darzyła mnie ogromną miłością. W intencji mego uzdrowienia w czasie mojej choroby w dzieciństwie pościła do końca życia w środy, jedząc w tym dniu suchy chleb i popijając czystą wodą.
Z jej to inicjatywy zapadła decyzja na probostwie w Kołomyi by ocalić cudowny obraz Matki Boskiej Kołomyjskiej przed profanacją i to ona sama podjęła się wywiezienia tego obrazu z Kołomyi i przewiezienia na tereny Polski, wiedząc doskonale czym to grozi, i jakie jest to przestępstwo w oczach bolszewików. Pamiętam doskonale opowieści o tym zdarzeniu pozostałych członków rodziny Kossowskich (ciotka nigdy o tym nic mówiła), że nikt ani z osób duchownych, ani świeckich nic chciał podjąć się tego zadania w obawie przed konsekwencjami, a ciocia Petronela podjęła się bez chwili zastanowienia. Drogę powrotną z Kołomyi do Polski w wagonie bydlęcym przebyła ciotka Petronela razem ze swą siostrą Zuzanną Perejmą. Pierwszym miejscem repatriacji ciotek był Mielec z uwagi na to, że wcześniej zamieszkał tu brat ciotek Adam Kossowski z rodziną, też repatriant z Kołomyi, a pierwszym miejscem zamieszkania ich był parterowy domek przy ulicy Mikołaja Reja (nie pamiętam numeru), w którym zamieszkiwałem z ciocią Petronelą przez długie okresy, jako że ciotka - Zuzanna podjęła pracę nauczycielską poza Mielcem. Kuzynka Ewa Kossowska, córka Adama Kossowskiego, mojego wujka, a rodzonego brata Pelroneli zamieszkała obecnie we Wrocławiu (ul. Żytnia 13/9), opowiadała mi, ze po przyjeździe wagonu z Kołomyi do Mielca, gdy chciano wyładować z wagonu obraz Matki Boskiej Kolomyjskicj, który zapakowany był w drewnianą skrzynię o wymiarach około 1,3 m \ 1,6 m i wysokości około 0,25 m ciotka położyła się na nią, plącząc i krzycząc nic pozwalała jej ruszyć. Taki był jej stan psychiczny po ogromnym napięciu jakie na pewno towarzyszyło jej w czasie całej drogi. Po krótkim zamieszkaniu w Mielcu ciotki przeniosły się do Krakowa, gdzie zamieszkiwaliśmy my tzn. ich siostra, a moja matka Aleksandra z rodziną, u także ich brat Kazimierz Kossowski z rodziną.
Przez jakiś czas ciotka Petronela zamieszkiwała z nami, a potem razem z drugą ciotką Zuzanną, która podjęła pracę jako nauczycielka w Brzoswini koło Krakowa wynajęły sobie sublokatorskie mieszkanie (l pokój) w mieszkaniu naszych sąsiadów z Brzuchowic pp. Skowrońskich, przy ulicy 18 Stycznia 48/6, gdzie zamieszkiwały do śmierci.
Przez cały czas jej zamieszkiwania w Krakowie żyliśmy bardzo blisko, przebywaliśmy stale ze sobą i dlatego znam dokładnie dalszą historię cudownego obrazu Matki Boskiej Kołomyjskiej.
Otóż przez cały czas obraz był zapakowany w skrzynię i przechowywany był w mieszkaniu cioci za szafą. Ciocia cały czas żyła nadzieją, że wróci do Kołomyi, a każdy nadchodzący rok był dla niej nową nadzieją i tak przez wiele lat obraz w skrzyni stał za szafą. Z przykrością muszę stwierdzić, że nikt przez wiele lat, ani z władz kościelnych, ani żadne osoby prywatne nie interesowały się jego losem. A zatem nie jest prawdą, co pisze p. prof. R. Brykowski, że obraz "przechowywany był u ojców Kapucynów".
Lata upływały, nadzieja na powrót do Kołomyi upadała, ciocia nie młoda już osoba (około 70 lat) zaczęła podupadać na zdrowiu i nagle doszła do wniosku, że o powrocie nic ma co marzyć i że obraz trzeba przekazać kościołowi. Marzeniem jej było by znalazł on swe miejsce w kościele oo. Kapucynów w Krakowie, ale na głównym ołtarzu, względnie na jednym bardziej reprezentacyjnym ołtarzu bocznym. Wystąpiła z tą propozycją do Kurii Biskupiej w Krakowie do arcybiskupa Baziaka. Niestety propozycja je j nie została przyjęta. Dopiero w roku 1956 Kuria Biskupia zwróciła się do cioci z prośbą o zgodę na umieszczenie obrazu Matki Boskiej Kołomyjskiej w głównym ołtarzu budującego się kościoła w Skomielnej Czarnej, na co ciocia wyraziła zgodę.
Tak więc obraz cudownej Matki Boskiej Kołomyjskiej prawie do ostatniej chwili był przechowywany przez ciocię i dopiero parę miesięcy przed jego umieszczeniem w kościele w Skomielnej Czarnej, został oddany do dyspozycji o.o. Kapucynów w Krakowie. Od samego początku zawieszenia obrazu w ołtarzu głównym w kościele oo. Kapucynów w Skomielnej Czarnej ciocia aż do śmierci i cała nasza rodzina do dziś adoruje ten obraz. Dziś kiedy są organizowane coroczne pielgrzymki Kołomyjan do cudownego obrazu Matki Boskiej Kołomyjskiej do Skomielnej Czarnej, corocznie bierzemy udział w tych zjazdach i adoracji obrazu, niestety w zmniejszonym już składzie, gdyż z całej rodziny Kossowskich zostaliśmy w Krakowie tylko we dwoje: siostra Ewa Szubra-Jargoń i ja niżej podpisany, pozostała rodzina pielgrzymuje z Wrocławia (Ewa i Danuta z domu Kossowskie) i z Opola (Emilia Kossowska).
Bardzo przykrym dla mnie i całej naszej rodziny jest fakt, że przy wszystkich uroczystościach związanych z adoracją cudownego obrazu Matki Boskiej Kołomyjskiej nigdy nic wspomina się Petroneli Kossowskiej i jej poświęcenia związanego z ocaleniem tego obrazu, nie mówiąc już o Mszy Św. z inicjatywy kościoła za spokój jej duszy. Chcąc uchronić przed zapomnieniem zasługi cioci Petroneli związane z ocaleniem cudownego obrazu Matki Boskiej Kołomyjskiej przed profanacją bolszewików, w roku 1993 ufundowałem tablicę pamiątkową, która za zgodą ówczesnego proboszcza kościoła w Skomielnej Czarnej została zawieszona po prawej stronie ołtarza.
W roku 1995 w czasie Mszy Świętej odprawianej z okazji zjazdu Kołomyjan w Skomielnej Czarnej, ksiądz proboszcz wspominał wszystkich, którzy cokolwiek mieli do czynienia z tym obrazem, nawet dziękował staremu księdzu z Kołomyi (który obecnie mieszka podobno we Wrocławiu), za to, jak się wyraził "że odnalazł ten obraz wiszący na ołtarzu w Skomielnej", zapomniał natomiast wspomnieć Petronelę Kossowską, Zwróciłem mu na to uwagę na plebanii, co spowodowało, ze już w następnym roku tj. 1996 wśród innych nazwisk zostało wymienione po raz pierwszy nazwisko ciotki.
Na zakończenie pragnę powiadomić Szanowną Redakcję "Gazety Kołomyjskiej", że zarówno Petronela Kossowska, jak i Zuzanna Perejma z domu Kossowska pochowane są w grobowcu rodzinnym Szubrów na cmentarzu Rakowickim w Krakowie zlokalizowanym w kwaterze 32 od strony zachodniej nr grobu 3.
Z poważaniem
Romuald Szubra, Kraków, 25.04.1997 rok
Od Redakcji
Serdecznie dziękuję za obszerny list, w którym p. Romuald Szubra nie tylko uzupełnia dzieje Cudownego Obrazu Matki Boskiej z Kołomyi w latach 1946 - 1956, ale odtwarza atmosferę tamtych lal i przybliża nam losy jednej z kołomyjskich rodzin - rodzinę Kossowskich.
Równocześnie pragnę zapewnić Szanownego Autora listu, że pisząc mój artykuł w 1993 roku posiadałem wówczas takie informacje o obrazie po przewiezieniu go do Polski, jakie podałem w artykule. Mnie również przyświecała idea, aby "legenda stalą się historią" naszego Kołomyjskiego Obrazu Matki Boskiej i jeżeli udało się wyjaśnić legendę i rzeczywiste początkowe dzieje obrazu, to tym bardziej wskazane jest, aby jego dzieje za naszych czasów były jak najpełniejsze i prawdziwe. Dziękuję więc za sprostowanie.
Tytuł listu p Romualda Szubry pochodzi od Redakcji.
Ryszard Brykowski
Redaktor "Gazety Kołomyjskiej"